Aftersun w końcu trafił do polskich kin, a ja – jako wierna fanka Paula Mescala, którego pokochałam już w serialu Normalni ludzie – nie mogłam tej premiery przegapić.
Debiut szkockiej reżyserki i scenarzystki Charlotte Wells to intymna, nieco poetycka opowieść o relacji ojca z córką. Jedenastoletnia Sophie spędza wakacje w tureckim hotelu ze swoim tatą Calumem. Oglądając film, obserwujemy ich wspólne chwile, w które powoli wkrada się dorosłość. Ale uwaga, to wcale nie będzie tak oczywiste, bo ta historia składa się w dużej mierze z niedopowiedzeń.
Zarówno Paul Mescal, jak i jego ekranowa córka Frankie Corio to absolutne aktorskie odkrycia. Grają tak, jakby w ogóle nie grali. To oni robią ten film. Są w tym niezwykle naturalni, w ich grze nie ma żadnego fałszu czy przesady.
Jednak to, co najbardziej doceniam w Aftersun, to niesamowity sposób opowiedzenia historii. W tym filmie najwięcej dzieje się poza kadrem. To jedna z tych opowieści, w których twórcy nie zdradzają nam od razu, co się dzieje – w zasadzie do ostatniej sceny nie jesteśmy pewni, z jak ciężką historią mamy do czynienia. Aftersun od początku ogląda się, jak zwykłe fragmenty nagrań z rodzinnych wakacji. Jednak z czasem na ekran wkrada się coraz więcej niepokoju i mroku, zaczynamy przeczuwać, że coś tu jest bardzo nie tak. Reżyserka zostawia drobne ślady, które podpowiadają nam to, czego może na pierwszy rzut oka nie widać (na przykład w pozornie normalnych dialogach). Tu nawet muzyka i teksty utworów mają znaczenie. Uwierzcie mi, że Under pressure Queen i Davida Bowiego po seansie już nigdy nie będzie brzmieć tak samo. Ciężko opisać, jak genialnie jest ta historia przedstawiona, niczego nie zdradzając – musicie sami się przekonać. Najważniejsze jest jednak, że to wszystko zrobione jest w bardzo nienarzucający się, naturalny sposób, który sprawia, że Aftersun to jeden z najbardziej trafnych i poruszających obrazów depresji, jaki widziałam.
Tomasz Raczek napisał, że tego filmu nie ma się rozumieć, ma się go czuć. I to jest chyba najlepsze podsumowanie tego, jaki jest i co robi z widzem Aftersun, piękny w swojej prostocie, a jednocześnie uderzający. To z pewnością nie film dla każdego – jednych porwie i poruszy, innych znudzi – ale myślę, że warto go zobaczyć. Być może wpisze się w waszą wrażliwość i zachwyci was tak samo, jak mnie.
Dodaj komentarz