Uprzywilejowany, czyli winny? Co zrobić ze swoim przywilejem

⏱ 2 min czytania
image from Uprzywilejowany, czyli winny? Co zrobić ze swoim przywilejem

„Przywilej jest to zagwarantowane prawo albo immunitet, rodzaj szczególnej korzyści, zapewniającej przewagę czy względy. Istnieje przywilej rasowy, przywilej płciowy (i związany z tożsamością), przywilej heteroseksualny, przywilej ekonomiczny, przywilej wynikający z posiadania pełnoprawnego ciała, przywilej edukacyjny, religijny i tak dalej, listę można jeszcze długo ciągnąć” – pisze amerykańska pisarka Roxane Gay w swoim eseju Specjalne korzyści pochodzącego ze zbioru tekstów Zła feministka.

Hasło „przywilej” robi ostatnio karierę, zapewne za sprawą większej ilości dyskusji na temat praw mniejszości i osób, które znajdują się – z niezależnych od siebie przyczyn – w gorszej sytuacji od… [i tu należy wstawić nazwę grupy, która pod pewnym względem znajduje się na tej uprzywilejowanej pozycji]. Uważam, że te dyskusje są bardzo ważne.

Niestety w pewnym momencie rozmowa o przywilejach się rozmyła, co gorsza słowo „przywilej” zaczęło wywoływać negatywne emocje – tak jakby stwierdzenie czyjegoś uprzywilejowania było swego rodzaju oskarżeniem, wytknięciem mu winy. I rozumiem, że niektórzy rzeczywiście w ten sposób to odbierają – szczególnie obserwując internetowe dyskusje można zauważyć reakcje obronne u tych, którym się to ich własne uprzywilejowanie uświadomi. Tak, to na przykład ten słynny „biały, heteroseksualny mężczyzna z klasy średniej”.

Ale ważne jest, by zrozumieć jedną rzecz, o czym pisze także Roxane Gay – uprzywilejowanie samo w sobie nie jest niczym złym, co więcej każdy z nas jest pod pewnymi względami uprzywilejowany, pod innymi natomiast nie. Ciężko robić teraz rachunek matematyczny, mierzyć skalę uprzywilejowania, bo nie da się. Ale nie o to tu chodzi. To przecież nie jest konkurs na to „kto ma gorzej”.

Twój przywilej nie jest o tobie. I to jest chyba w tym wszystkim najistotniejsze. Nikt nie chce dyskredytować Twoich doświadczeń i pracy, umniejszać ich, stwierdzając, że pod jakimś względem miałeś łatwiej niż inni – one nadal są pełnowartościowe. Chodzi raczej o to, by zwyczajnie uświadomić sobie swój przywilej i go zaakceptować – nie jako winę czy coś złego, a jako fakt. Bo, koniec końców, w dostrzeżeniu swojego przywileju (tyle razy powtórzyłam to słowo, ale niestety nie ma żadnego dobrego synonimu), chodzi tak naprawdę o dostrzeżenie, że są ludzie, którzy znajdują się w innej od ciebie sytuacji, inaczej doświadczają świata i być może spotykają się z rzeczami, o których ty nigdy nie masz i nie będziesz mieć pojęcia. I to tyle. Tyle musisz zrobić ze swoim przywilejem. Jak pisze Roxane Gay, nie musisz za swój przywilej przepraszać. Możesz za to podjąć jakieś działania na rzecz sprawiedliwości społecznej czy – dzięki zaakceptowaniu swojego położenia – po prostu świadomiej obserwować i poruszać się w społeczeństwie.

A Wam polecam inne teksty tej autorki!